czwartek, 6 sierpnia 2015

Tymczasowe samochody

W swoim życiu jeździłem jakąś absurdalną ilością samochodów. Takich, które posiadała moja rodzina, albo które miałem ja, prywatnie bądź służbowo, było, pobieżnie licząc, koło 18. Im nowsze auto akurat użytkuję, tym mniej czuję się z nim związany. Być może więc nawet samochody - przedmioty, które w gruncie rzeczy są drugą najdroższą, po mieszkaniu, rzeczą, jaką można posiadać, zaczynają być czymś tymczasowym.
W książce Fight Club główny bohater mówi, że podróżując po kraju wszystko ma jednorazowe - mieszkania w hotelach, ręczniki, małe tubki pasty czy znajomych w samolocie. Jest to pewien syndrom naszych czasów, że ze względu na ogromny dostęp do wszystkiego, do niczego się nie przywiązujemy. Mamy jedną rzecz, jak ją stracimy, trudno, na rynku/ w sieci jest tego mnóstwo, więc w każdej chwili możemy uzupełnić nasz brak czymś innymi.
Psycholodzy alarmują, że to prowadzi do tego, że obecne i następne pokolenia będą miały problem z wykształceniem jakiekolwiek więzi. Ja alarmuję, że to będzie prowadzić do wypadków drogowych. Jak? Już mówię.
Ostatnio publikowaliśmy na naszym fanpage na Facebook artykuł o pewnym panu, który swoim 26 letnim Mercedesem klasy G objechał 140 krajów, pokonując nim przy tym ponad 900 000 km. Dziewięćset tysięcy! Które auta dzisiaj buduje się, aby przejechały taki dystans? Dziś co druga firma proponuje nam nowe auto co cztery lata, związujemy się więc na dłuższy czas z jedną marką, a kiedy przychodzi Olimpiada, przypomina nam, że możemy dostać nowszy model.
Kiedyś auto było drogie, więc było cenne także jako członek rodziny. Było jak koń - trzeba je mieć, ale też trzeba o nie dbać. Dzisiaj jest jak telefon - dzisiaj jest taki, za chwilę będzie inny. Jak się porysuje, to trudno, przecież abonament się kończy, nowy model za chwilę. A autem o tyle łatwiej nawet niż z telefonem, że nie trzeba przenosić kontaktów.
To, że osoby, które będzie stać na zmianę auta co 4 lata i płacenie rat za nową furę, wyrobią sobie podejście do traktowania ich jako czegoś tymczasowego, wpłynie na pozostałych. Także na tych, którzy będą kupować te pięcioletnie auta z komisów i "dojeżdżać" je do końca. Samochód stanie się w publicznej świadomości czymś tymczasowym, a więc czymś, o co nie trzeba dbać, bo przecież się go wymieni, sprzeda, kupi nowy, weźmie z salonu, dostanie w komisie.
A auto to nie jest telefon. Od stanu technicznego telefonu nie zależy nasze życie.
Kochajcie więc swoje auta. Nadawajcie im imiona. Słuchajcie, co do Was mówią (a mówią!) i troszczcie się o to, żeby były zdrowe i szczęśliwe. Może też objedziecie świat mając 900tys. km na liczniku.

Źródła zdjęć: jeden, dwa, trzy.

1 komentarze: