poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Gry zamiast nauki jazdy?

Piloci mają swoje symulatory, w których trenują różne scenariusze lotów - czemu więc nie wymyślono czegoś podobnego dla kierowców? Są przecież stanowiska do grania w "samochodówki" - z pedałami, dźwignią zmiany biegów, kierownicą z pełnym zakresem obrotu, która stawia odpowiedni opór... Czemu nie uczymy się jeździć grając? 
Aby odpowiedzieć na to frapujące młodzież pytanie, zasiedliśmy przed komputerami i konsolami testując kilka najpopularniejszych tytułów. Nie pod kątem grafiki, frajdy z grania czy ilości dostępnych aut, ale modelu jazdy, który mógłby spełniać warunki szkolenia dla początkujących kierowców.

Need for Speed (kilka ostatnich)

Adrian z naszej Rady Fundacji jest pasjonatem serii. Znaczy to mniej więcej tyle, że dostaje głównie szewskiej pasji, kiedy musi obtłukiwać samochody, żeby zaliczać kolejne wyzwania. I tu pojawia się problem - obtłukiwanie samochodów nie jest specjalnie dobrym modelem nauczania, prawda? Nie przeczymy, że zabawa jest świetna - ale z prawdziwą jazdą nie ma to nic wspólnego.
Czemu źle? - zupełnie nierealistyczne zachowanie samochodów, niepedagogiczne wyzwania związane z kasowaniem innych aut, seria raczej motywuje do łamania przepisów
Czemu dobrze? - miasta i drogi publiczne z ruchem "cywilnym", ostrzeżenia i informacje o przestrzeganiu przepisów przy uruchamianiu gry

Grand Turismo 5/6

Witamy w świecie zamkniętych tras, gdzie poza naszym samochodem są wyłącznie inni kierowcy wyścigowi. Obijanie się o ściany nie jest najlepszym pomysłem na trasie, ale w zasadzie poza cennym czasem nie powoduje większych reperkusji. Na duży plus zasługuje system szkół jazdy, gdzie można nauczyć się różnych manewrów, jazdy po śliskich torach i w ciężkich warunkach atmosferycznych. O ile mogłoby to być naprawdę pożyteczne, o tyle daje dużo głównie w kontekście gry, a nie ogólnego doświadczenia w prowadzeniu. Przy wyłączeniu wszystkich asyst i ułatwiaczy dla gracza, seria Grand Turismo jest na pewno bliżej prawdziwej jazdy autem niż NFS, ale nadal określenie "real driving simulator" wydaje nam się nieco na wyrost.
Czemu źle? - zamknięte tory, bez możliwości jazdy w ruchu ulicznym, nie całkiem realistyczne zachowanie samochodów
Czemu dobrze? - szkoły jazdy i nauka różnych manewrów

Test Drive: Unlimited 1/2

Wygrzebaliśmy obie gry z naszych zakurzonych zasobów tylko po to, by uznać, że żyliśmy jakimś mitem ich wspaniałości. Zasadniczo są to wyścigi mydelniczek po mokrym szkle, ale jednego nie można tym grom odmówić - wykonania modeli pojazdów. Niestety, w większości przypadków nie czujemy się, jak podczas jazdy prawdziwym Ferrari. Plusik na zachętę za to, że obie gry mocno zyskują po włączeniu widoku z kabiny, nie zaś z żurawia jadącego za samochodem - co pozwala na jako - takie wyczucie samochodu przy różnych manerwach.
Czemu źle? - koszmarny model jazdy, po kolizji czołowej z prędkością 200km/h z nadjeżdżającym samochodem nasze auto trochę jest... porysowane.
Czemu dobrze? - szkoły jazdy i nauka różnych manewrów, ruch uliczny i "cywilne auta"

Grid 1, 2, Autosport

Seria Race Driver: Grid ma tę przewagę nad konkurencją, że gra posiada model zniszczeń. Uderzenie więc w inny samochód, barierę, przeszkodę, nie zmieszczenie się na szykanie - wszystko to powoduje nieodwracalne (no, właściwie odwracalne, jest możliwość cofnięcia czasu o kilka sekund) uszkodzenia naszego auta. A to zwykle uniemożliwia ukończenie wyścigu. Dobrym pomysłem było znaczne premiowanie gracza za wykorzystywanie widoku z kokpitu w pierwszej grze spod logo Grid, ale później zostało to zarzucone.
Czemu źle? - znów zamknięte tory, model jazdy nie jest do końca realistyczny (zwłaszcza w późniejszych odsłonach
Czemu dobrze? - model zniszczeń, konsekwencje kolizji i błędów, w gruncie rzeczy nie najbardziej oddalony od rzeczywistości model jazdy

Grand Theft Auto (wszystkie!)

Cóż, właściwie powinna to być gra idealna do nauki jazdy. Duży ruch uliczny, miasta, znaki, sygnalizacja, model zniszczeń wpływający na jazdę... Tyle tylko, że ta jazda to znów wyścigi kartonowych pudeł na lodowisku. Rozumiemy jednak, że nie gracie w GTA próbując się nauczyć jeździć samochodem.

Zanim dotrzemy do podsumowania, rzućmy jeszcze okiem na kontrolery. Otóż próby grania z użyciem klawiatury w gry samochodowe były... cóż, koniecznością, zanim konsole i kierownice nie zaczęły być tak popularne. Po chwili grania na PCtach popędziliśmy jednak po pad i grało się o wiele lepiej. Najlepszą opcją jest oczywiście zestaw z kierownicą i pedałami, ale jest to również opcja najdroższa.

Podsumowując, symulatory lotu są wykorzystywane między innymi dlatego, że lot samolotem jest... ekstremalnie drogi. Zatankowanie Toyoty Yaris czy Skody Fabii nie jest już tak potwornie drogie, więc możemy sobie pozwolić na naukę jazdy na drogach. Poza tym, naprawdę, prowadzenie samochodu jest bardzo proste. Z tymi kursami nauki jazdy jest trochę jak w Test Drive: Unlimited 2. Sama jazda jest prosta, ale żeby móc jeździć trzeba przejść serię absurdalnie skomplikowanych wyzwań, z których wiedza rzadko kiedy przydaje się potem na drodze.
Pamiętajmy jednak o Lucasie Ordóñez - chłopak wygrał mistrzostwa Grand Turismo 5, więc Nissan wciągnął go do swojego temu Le Mans i zrobił z niego kierowcę wyścigowego!

A Tobie jak gra się w samochodówki? Uważasz, że umiejętności z przechodzenia gier mogą przydać Ci się na drodze?

Źródła zdjęć: jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem.

0 komentarze:

Prześlij komentarz