
Czy sprawa jest aż tak poważna? Przecież na co dzień jeździmy po mieście, na Venturillo czy innych rowerach miejskich, na własnych, starych holendrach i ich współczesnych odpowiednikach i jakoś nic nam się nie dzieje... Niestety nie jest to prawda.
Przyjrzyjmy się nieco statystykom. Będą trochę rozproszone i z różnych części świata, ale chcemy też pokazać, że problem jest uniwersalny i dotyczy także Ciebie, czytelniczko i czytelniku. Najpierw zajrzyjmy za wielką wodę, do statystyk Amerykańskiego Stowarzyszenia Chirurgów Neurologów. 20% urazów głowy związanych ze sportem, to urazy związane z jazdą na rowerze - najwięcej w całym "torcie" sportowych urazów. Wynika to między innymi z tego, że rowery są tak powszechne i zarówno sportowcy zawodowo uprawiający kolarstwo jak i ludzie rekreacyjnie przemierzający parki w weekendy zaliczają się do tej statystyki. Tyle tylko, że sportowcy ą zobligowani przepisami do noszenia kasków. A tymczasem 90% osób ginących w wypadkach rowerowych w USA... nie ma kasków. To są "cywile", tacy jak Ty, którzy wybrali się na przejażdżkę do sklepu po mleko. Przyczyną 75% śmierci rowerzystów w Nowym Jorku są urazy głowy.* Widzisz pewną prawidłowość?


Prawdopodobieństwo zgarnięcia szóstki w totka to 1 do prawie 14 milionów, przy czym trzeba wypełnić kupon. Prawdopodobieństwo, że coś nam się przydarzy na rowerze to 1 do dziewięciu tysięcy. I wystarczy wyjść z rowerem z domu.
Dlatego też uprzejmie prosimy Was - noście kaski. Najlepiej takie, które mają certyfikaty bezpieczeństwa. O tych certyfikatach na naszej stronie jeszcze napiszemy.
*Źródło: statystyki AANS, New York Times.
** Źródło: Coma Guide for Cargivers
*** Źródło: Statystyki policyjne za 2014 rok.
Źródła zdjęć: AsiaInjury.org
0 komentarze:
Prześlij komentarz