wtorek, 7 października 2014

Maraton blokuje miasto - spisek biegaczy!

W ubiegłą sobotę w Katowicach odbył się Silesia Marathon. Nie sposób było dostać się, ani wydostać z centrum miasta – przez kilka godzin biegacze utworzyli zabezpieczany przez policję pierścień biegnący przez najważniejsze arterie i
trzeba było cierpliwie czekać. Czekać, albo sprawdzać w internecie, w jakich godzinach które ulice będą blokowane.

Wśród przechodniów i kierowców dało się usłyszeć różne opinie. W większości były to pochwały dla biegaczy i wyrazy uznania, bo przebiec maraton mało kto daje radę. Czasami zdarzały się utyskiwania na korki albo konieczność zastosowania się do poleceń policji, która puszczała ludzi objazdami.

Jednak w internecie – krzyk. Terroryzm. Zmuszanie społeczeństwa do stania w godzinnych korkach. Celowe, upolitycznione blokowanie miast, bo zaraz wszystkim się przypomniały Masy Krytyczne i wyszło na to, że do spisku cyklistów dołączyli teraz biegacze.
Jakieś dwa tygodnie temu wpadł mi na Facebook artykuł jakiegoś felietonisty, który napisał, że bieganie w Polsce jest upolitycznione. Że to wszystko jest terroryzm i zmuszanie społeczeństwa, żeby podążało za trendem i biegało, bo teraz wszyscy biegają, a kto nie biega, ten nie jest fajny. Straszne żale ów pan wylewał na tych biegaczy, co to są trybikami w politycznej maszynie tych, czy tamtych, ustawionymi tak, żeby zablokować i życie utrudnić.

To teraz powiem Wam, jak to jest, bo miałem okazję uczestniczyć w przygotowaniach Silesia Marathon od kuchni, w Masach Krytycznych zresztą też. Otóż prawda jest taka, że są to machinacje tych podstępnych i żądnych ruchu fragmentów mózgów biegaczy i rowerzystów, którzy nie mogą usiedzieć w domu. Całymi dniami siedzą przed komputerami, w sklepach, serwisach i za kółkiem, więc jak tylko mają okazję, to wprowadzają do naszych dni rewolucję i każą nam biegać i jeździć na rowerze.
A, że jak powszechnie wiadomo, razem zawsze raźniej, to zarówno biegacze jak i rowerzyści się jednoczą. I biegają w grupach. O Masach Krytycznych napiszę później, dziś skupmy się na tych maratonach. Bo to jest globalny spisek. Na całym świecie te maratony się odbywają i wiecie co jest najgorsze? Ludzie do nich trenują. Dbają o zdrowie, dietę i kondycję. I po każdym z tych biegów czują się lepiej! Czują satysfakcję! A po maratonie to już w ogóle, są z siebie zadowoleni, że aż strach!

Nie chcą siedzieć przed telewizorem, hodować zwyrodnień kręgosłupa od siedzenia przed monitorami, ani oponek i mięśni piwnych z braku ruchu. Biegacze chcą być zdrowi i aktywni, a co gorsza, okazuje się, że to sprawia im ogromną satysfakcję, więc są też bardziej pozytywnie nastawieni do życia. Masakra, słuchajcie, to jest jakiś ruch afirmacji wysiłku fizycznego, to chyba naprawdę trzeba zacząć tępić! O „euforii biegacza” już pisałem przyokazji jazdy na rowerze, więc powtórzę tylko krótko – wysiłek powodujący problemy z oddychaniem i duże obciążenie organizmu powoduje wydzielanie się też endorfin, przez które człowiek czuje się lepiej.

Po co więc organizować maratony czy inne biegi? Ci ludzie i tak szykują rewolucję, bo nie chcą gnuśnieć w domach, tyć i chorować! Robią to tacy sami ludzie jak oni, żeby wszyscy mieli motywację do dalszego biegania, zdrowej rywalizacji, podbijania sobie poprzeczki i ustanawiania kolejnych rekordów. Nie dość, że wszyscy biegają przez to więcej, to jeszcze się nowych ludzi tym zaraża i motywuje ich do treningów! A tak w ogóle, to tam biegają, także w Polsce, ludzie z różnych nacji, jeśli nie wiecie. I oni tam się nie kłócą, nie walczą, nie ma szefów ani telemarketerów, tylko wszyscy biegną jak równy z równym.

Mam! Tutaj tajemnica się rozwikłała! Są banery firm i sponsorów, którzy chcą nas zachęcić, żebyśmy kupowali ich produkty. A tu buty, od których się mniej stopa męczy, a tu jakiś napój, po którym jest lepsze nawodnienie… To już jest 100% polityczne. Bo każda taka firma powiewa swoim sztandarem. Na złość tym wszystkim, którzy myślą, że za wpisowe od biegaczy da się opłacić personel medyczny, druk koszulek, bicie medali, kampanię informacyjną, zabezpieczenie imprezy, fotografów, kamerzystów i masażystów, którzy pomagają tym wszystkim upolitycznionym, obrandowanym biegaczom uspokoić swój organizm po szalonym wysiłku.

Jak więc widzicie, naprawdę mamy do czynienia ze spiskiem wielkich korporacji, wyzyskiem i próbą odciągnięcia człowieka od tele-pudła, wygodnej kanapy i paczki chipsów. Nie widzicie? O kurczę, powiem Wam, że ja też tej globalnej intrygi nie widzę. A ci, co widzą, to chyba powinni się iść przewietrzyć, może nawet przebiec, trochę się lepiej poczują, przestaną tak narzekać na innych.


A Ty, co o tym sądzisz? Zostaw swój komentarz. Możesz też napisać go na naszym Facebook albo Google+. Zajrzyj też na mój (autora) Twitter.

Źródła zdjęć: jeden, dwa, trzy, cztery.

0 komentarze:

Prześlij komentarz