niedziela, 19 października 2014

Kierunkowskaz - Twój przyjaciel i obrońca

Czasami widuję różne zabawne napisy na ramkach tablic rejestracyjnych samochodów, za którymi stoję na światłach. Najbardziej zapadł mi chyba w pamięć tekst „wszystko co mam, wykradłem Bogu, gdy spał”. Ale jednym z najczęściej widywanych jest „wal śmiało, i tak Ty płacisz”. Niby racja – ten, kto wjeżdża „w tyłek” (prawie) zawsze jest winny, bo nie zachował odległości. Ale czy rzeczywiście bezstresowo podchodzimy do sytuacji, w której ktoś parkuje nam w bagażniku? Ok, ubezpieczenie pokryje koszty, auto nam naprawią – ale jak nowe już nie będzie nigdy. Przez jakiś czas nie będziemy mogli nim jeździć. Nieprzyjemności czeka nas mnóstwo.

Są takie sytuacje, kiedy widzę się już na tylnej kanapie poprzedzającego mnie samochodu. Zwłaszcza, kiedy jedziemy sobie jakąś miejską arterią 50km/h, co wcale nie jest tak wolno i nagle delikwent przede mną skręca. Albo nie mam nikogo przed sobą, a tu jakiś kierowca wjeżdża mi przed nos z sąsiedniego pasa, bo nie włączył kierunkowskazu.
Kiedyś jechałem z kolegą, obserwując, kiedy on „wrzuca kierunek”. W końcu nie wytrzymałem i pytam go: „czemu dopiero teraz włączasz kierunkowskaz?!” On mi na to: „przecież dopiero teraz rozpocząłem manewr”. Złapałem się za głowę.
Okazuje się, że to nie źle ustawione znaki, zły stan dróg, niesprawne pojazdy i palec boży stoją za wypadkami w Polsce – to my sami. Nasza bezmyślność i totalny brak wyobraźni. „A skąd, do cholery”, pytam kolegę”, ten człowiek za Tobą miał wiedzieć, że Ty teraz będziesz skręcać zanim wcisnąłeś hamulec i prawie zaparkował Ci za zagłówkiem?!”
Kierunkowskaz naprawdę się przydaje. Miałem kiedyś okazję brać udział w testach reakcji za kółkiem – okazuje się, że widząc nawet mignięcie światła stopu samochodu przed nami od razu przestawiamy nogę nad hamulec. Kiedy miga kierunkowskaz poprzedzającego nas auta robimy to samo. Mocniej się koncentrujemy. Od razu cała nasza uwaga skupiana jest na zmianie sytuacji – coś miga, co się świeci, coś się będzie działo.
A więc włączanie kierunkowskazu przed rozpoczęciem manewru sprawia, że wszyscy, którzy jadą za nami skupiają się na naszym położeniu. Zwalniają. Przygotowują się do tego, że zmniejszy się odległość ich masek od naszego bagażnika. Im wcześniej to zrobimy, tym mniejsza szansa, że się na tym bagażniku zatrzymają, bo mają czas, żeby zwiększyć dystans zanim zwolnimy.
Logiczne? Bardzo! To czemu tak wielu kierowców nagminnie to ignoruje? Jakby ich parzyła ta wajcha przy kierownicy?


Mała dygresja – oprócz pomarańczowych kierunkowskazów stosuje się jeszcze jedno rozwiązanie - czerwone kierunkowskazy, które przypominają bardziej światło stopu, sprawiając, że kierowca za nami od razu zwalnia, bo myśli, że my zwalniamy i zwiększa odległość. Takie rozwiązanie stosuje się powszechnie w USA, chociaż badania pokazują, że bardziej zauważalne są pomarańczowe sygnały. W tej chwili w Europie wymaga się, aby wszystkie kierunkowskazy były pomarańczowe, chociaż ze względu na zakaz używania pewnych materiałów do produkcji lamp, stosuje się tańsze rozwiązania polegające na pokrywaniu farbą żarówek, ta zaś pod wpływem temperatury kruszy się, sprawiając, że kierunkowskaz jest bardziej biały. W takiej sytuacji najlepiej wymienić żarówkę, mimo tego, że jest sprawna.

I na koniec jedna sugestia - jeżeli po włączeniu kierunkowskazu słyszysz, że jeden z nich "pika" szybciej niż zwykle, oznacza to, że jedna z żarówek z tej strony się przepaliła.

Źródła zdjęć: jeden, dwa, trzy.

2 komentarze:

  1. "Jedna z żarówek się przepaliła' - albo nie działa z innego powodu. Mając samochód stary ( wiekowy?) możesz mieć problem z brakiem przewodzenia na stykach. Przyczyn może być kilka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. It's a very interesting article, thanks for sharing with us.

    OdpowiedzUsuń