środa, 1 października 2014

Auto, którym można absolutnie wszystko

Bez względu na to, czy jesteś miłośnikiem szaleństwa na leśnych drogach, czy chciałabyś wozić swoje dzieci i mokrego psa po zabawach w parku, podobno jest na świecie taki typ samochodów, którymi można zrobić wszystko. Wyobraźcie sobie, że nie płacimy za ubezpieczenie, jego uszkodzenie nie zmieni nam zniżki na OC czy AC w przyszłym roku, wreszcie rzadko tankujemy go za własne pieniądze.
Chodzi oczywiście o auto służbowe. I tutaj pojawia się problem - przede wszystkim dla szefa, albo człowieka, który u Was w firmie tymi autami zarządza.
Bez względu na to, o jakiej branży mówimy wszyscy zwykle zwracają uwagę, że jak człowiek coś dostanie za darmo, to tego nie szanuje. Łatwo przyszło, łatwo poszło. W NGO jest trochę inaczej, bo to, co dostajesz za darmo to czasem wszystko co masz, więc musisz to szanować.
Z naszych doświadczeń z samochodami firmowymi wynika kilka wniosków. Po pierwsze, auta takie można podzielić na dwa typy: samochody handlowców i auta innych pracowników.

Handlowcy tłuką nimi tysiące kilometrów, nie przejmują się zużyciem tego, czy tamtego - przecież i tak auto przechodzi w serwisie przeglądy, więc czemu ja mam się przejmować kontrolką od oleju? W ich przypadku jednak więcej czasu w tym samochodzie spędza się faktycznie w celach służbowych.

Spójrzmy jednak na innych pracowników (zwykle managerów różnych szczebli). Oni dostają swoje samochody, aby podniosły ich status, w ramach bonusu czy innego elementu systemu motywacji. W celach służbowych wykorzystują te auta zwykle sporadycznie - żeby dojechać do pracy i z niej wrócić oczywiście, oraz czasem w delegacji. A poza tym? Jeżdżą nimi na zakupy, wożą dzieci, znajomych, psa...

Wyobraźmy sobie teraz, co się dzieje, kiedy taki samochód mamy w leasingu i nie chcemy go odkupić na koniec umowy, albo co gorsza, w wynajmie długoterminowym. Znaliśmy jednego gościa, pana managera, który miał sznaucera. Nie miniaturkę. Oraz eleganckiego sedana, jako auto służbowe, które jednak było objęte umową najmu długoterminowego. Przy zwrocie samochodu trzeba było dopłacić za kilkukrotne mycie wnętrza...

Jak więc sobie z tym poradzić? - to pytanie do szefów. Co robić, żeby pracownicy faktycznie dbali o auto? Spójrzmy w drugą stronę - czy Ty dbasz o pracownika tak, jak dbasz o samochody, które im dajesz? Auto jest warte około 80tys, przyjmijmy dla okrągłego rachunku. To mniej więcej 2 lata pensji, średniej krajowej, brutto, a więc, szefie, kosztu pracownika dla Ciebie. Przez te dwa lata auto i pracownik reprezentują Twoją firmę, Ciebie w kontakcie z klientami, poddostawcami, a także mówią o Tobie na mieście, przed sklepem, wśród znajomych i znajomych znajomych - tak, i pracownik, i auto.
Ktoś, kto narzeka na swojego szefa, że to skąpiradło i nie chce dać na nową firmową furę, a ta i tak jest do zajeżdżenia, nie jest najlepszym bannerem reklamowym, prawda?
Za auto płacisz kilka lat, więc rocznie kosztuje Cię nawet nieco mniej, niż pracownik. Czemu więc dbasz o auta, a nie o ludzi? 

A gdyby tak potraktować samochody służbowe jako element Twojej strategii CSR? Dbasz dzięki nim o pracowników (są bezpieczne), są częścią systemu motywacyjnego, możesz tych pracowników wysłać na dodatkowe kursy (zabawa na torze plus umiejętności, które może ocalą potem to auto), wreszcie mogą chronić środowisko (auta o niskiej emisji, dobry system zarządzania ich eksploatacją).
Jedyne, co musisz zmienić, to swoje podejście. Jeżeli zaś traktujesz już samochody jako system motywacyjny, musisz uniknąć najgorszego z możliwych błędów. 
"Janek, to Twój pierwszy dzień w pracy, masz tego klekota, to Twój wóz służbowy. Tu masz plan sprzedażowy, a to jest moje nowe BMW. Być może też kiedyś takie dostaniesz. Pa."
Wyobrażacie sobie, jak to działa? Już pierwszego dnia, pracownik jest wściekły, że dostał trupa "po kimś". Musisz mieć więc w firmie dwa typy aut: świetne, żeby mogli nimi jeździć Ci, którzy zasłużyli się dla firmy i bardzo dobre, żeby od początku pokazywać pracownikowi, że o nich dbasz i nauczyć ich dbać. Parafrazując burmistrza Nowego Jorku, Rudy'ego Giuliani, prędzej zarysowane zostanie auto z podartą tapicerką w środku. W skrócie - nikt nie chce być pierwszym, który zniszczy.

Inaczej, czeka Cię powrót do przeszłości!


Jeżeli podobał Ci się ten artykuł, polub nas na Facebook lub Google+. Możesz także śledzić nas na Twitter. Co tydzień mamy dla Ciebie porcję wiadomości i spostrzeżeń na temat Twojego CSR i polityki flotowej. Masz jakieś pytania? Skontaktuj się z nami. Chcesz polecić ten artykuł swojemu szefowi? Śmiało!

Źródła zdjęć: jeden, dwa, trzy, cztery, pięć.

0 komentarze:

Prześlij komentarz